sobota, 29 listopada 2014

Samotnie

Jest 4 po południu a ja siedze w kawiarni na rynku i patrzę na widok za oknem. To co aktualnie czuje jest dość pogmatwane. Czuje pustkę i trochę samotnosci. Brakuje mi bliskości drugiego człowieka. Brakuje mi miłości, gdy widzę te wszystkie pary spacerujace pod rękę, albo wtulone w siebie jest mi trochę przykro..
Dostałam propozycje pracy za granicą, może to dobry pomysł wynieść się z tego miasta pełnego wspomnień o niespełnionej miłości. A może nie.. Mam poważny dylemat. Ta praca nawet nie jest związana z moim zawodem, jednak na podjęcie decyzji mam jeszcze czas... Wracając do rynku, jest centrum tej wylegarni mrówek pędzących za pieniędzmi, marzeniami, zatracaja sie w tym a później i tak ktoś je zdeptuje kończąc tym samym ich bezsensowny żywot. I gdzie jest ta wywalczona wolność, żyjemy według określonego od godnie schematu, a gdy próbujemy inaczej dosięga nas nieuchronna klęska.
Gadam bez sensu, wzięło mnie na metafory..
Nastaje zmrok- niewazne. Pomyslalam o tym co chciałam zrobic z Kaczorem, a na co nigdy nie mogłam go przekonać, np na podziwianie zachodu słońca, na nocowanie pod namiotem. Jak byłam mala  dziewczynka zawsze marzylam o byciu tylko z jednym chłopakiem cale życie, z wiekiem się to tylko nasilalo, następnie dostałam solidnego kopa od życia i poznalam smak zranionej miłości kiedy odchodzi ktoś kto był wszystkim...
Na wieczór zorientowałam się ze dziś sa  andrzejki a ja ich z nikim nie spędziłam..

wtorek, 25 listopada 2014

Ogłoszenie

Z nudów i trochę dla uciechy zamieściłam anons, tu zamieszcze odpowiedzi jakie dostałam

1. Najgorsza z możliwych wiadomości

Ja z kolei szukam nędznej szmaty, która całkowicie uzależni się ode Mnie. Dotychczasowe życie pozostawi za sobą - narodzi się na nowo w roli nic nieznaczącego ścierwa/niewolnicy. Będąc pod Moim władaniem, stanie się między innymi zbiornikiem na spermę, a określenie dziwka, będzie dla niej wyróżnieniem ponieważ nie odzwierciedli tego czym stanie się - najniższą formą życia. Będzie musiała zapomnieć o jakichkolwiek luksusach. Moja nędzna szmata będzie uczestniczyć regularnie w gangbang (ponad 10 k utasów jednocześnie). Uwielbiam eksperymenty (głównie bdsm), w których tępa s uka będzie brać udział. Poniżone zostanie ścierwo w każdej sferze życia: nauczę je podstawowych czynności na nowo, w niewolniczym stylu: chodzenia, jedzenia (z podłogi i miski), załatwiania się na rozkaz (w krzakach, do kuwety), odzywania w stosunku do innych itd. U Mnie startuje s uka od zera, w roli ścierwa, straci godność oraz wstyd. Każde spotkanie ze Mną k urwa będzie przeżywać niezwykle pozytywnymi emocjami. Będzie to dla szmaty najszczęśliwsza chwila, bez względu na praktyki stosowane przeze Mnie. Moje zdanie jest najważniejsze i nie może się jemu sprzeciwiać. Jeśli to uczyni, zostanie nauczona ostrą ręką poprawnego wykonywania poleceń. Będzie towarzyszyć Mi na imprezach z Moimi znajomymi (również w plenerze). Przedstawiana zostanie jako ścierwo (nadany zostanie szmacie numer identyfikacyjny, a imię starci). Mogę z nią zrobić wszystko, włącznie z wynajmowaniem suki innym - nędzna k urwa nie może Mnie ograniczać. Na jedzenie i mieszkanie tania dziwka zarobi sama. Niewolnica nie oczekuje niczego, nie jest jej dawane to co lubi. Musi rozumieć, że najważniejszy jest Pan, a suki zdanie nie liczy się. Jeśli opisane przeze Mnie praktyki są twoim spełnieniem marzeń i chcesz stać się gumową lalką, podporządkować życie pode Mnie, zrzec się dotychczasowych standardów, posiadać Pana, któremu oddasz się bezgranicznie to czekam na odpowiedź. Mieszkam w Hamburgu, przez co wymagam pełnego oddania już na poczatku - wyjazd do Niemiec. e-mail: romansubdsm@gmail.com

Po przeczytaniu powyższego straciłam wiare w ludzi naprawdę, idzmy dalej..

2 pragnę nadmienić ze wyraźnie zaznaczyłam że szukam kogoś do stałego związku

Pragnę przeżyć przepiękny romans...pragnę zjeść ,,zakazany owoc", który wciąż kręci się nad moją głową i wciąż mi się marzy. Nie interesuje mnie jednorazowy seks. Szukam wspaniałą kochankę do stałego układu... inteligentną, kulturalną, zaradną zadbaną prawdziwą kobietę. Szukam znajomości dyskretnej, nie wiążącej i na przyszłość nie stwarzającej problemów, dlatego chciałbym aby była to też osoba w związku lecz niekoniecznie która też szuka trochę szczęścia, odskoczni od codzienności. Chcę cieszyć się chwilą, oderwać od trudów i monotonii codziennego życia, poczuć magię, iskrę... pożądanie, bliskość i dziką rozkosz. Pragnę poczuć ... ten dreszczyk i motylki na myśl o .......nie czytaj obcych myśli odczytuj mnie teraz tak jak Ty nie zna mnie nikt ... nie żądaj odpowiedzi pożądaj mnie.....wsłuchaj się w mój oddech poczuj mnie...

3 propozycja

Witaj co muszę zrobić żeby cię poznać. Dam 1000zl za cudowny namietny sex z tobą, jestem atrakcyjny lubię wyprawy w góry pływanie uwielbiam rajdy samochodowe.

Dostałam więcej głupich odpowiedzi, ale te trzy są naj gorsze.
W ogłoszeniu wyraźnie zaznaczylam górna granice wiekowa, ale naj widoczniej ludzie nie potrafią czytać, bo dostałam mnóstwo wiadomości od znacznie starszych od siebie...

poniedziałek, 24 listopada 2014

Znowu zaspałam

Jak w tytule. Mam powtórkę z rozrywki. Nie ma tragedii jest tylko 50 śniadań. Dam rade je wydać w 30 minut. Pewnie ze tak.
Wczoraj sobie nastukałam więcej godzin w pracy, jaka różnice zrobi te pol godziny.
Napisałabym trzymajcie kciuki, ale gdy będziecie to czytać pewnie będzie wieczór, o ile ktoś to czyta wogóle.
Dziś po pracy muszę iść po jedzenie dla kota. Mój kot to tak rozbestwiany zwierzak, że suchej karmy nie zje, tylko saszetki. Jak wychowałam  tak mam.
Za 6 dni idę kupic bilet. Mam pewne obawy że te święta nie będą zbyt udane, a z drugiej strony pobyt poza Gliwicami dobrze mi zrobi. Ciekawe czy spadnie śnieg. Byłoby cudownie. Póki co jakoś się nie zapowiada na to, jest koniec listopada a tu nadal ani widu, ani słychu o śniegu. Szkoda.
Przy odrobinie szczęścia będę w pracy 15 po szóstej co da mi 45 minut czasu by wydać szweda.
Tak swoja droga zastanawiał się z kim dziś będę na śniadaniech, w sensie kto jest na sali...
Oczy mi się kleja. Jeszcze z chęcią bym pospala. Zauważyłam pewnego rodzaju zależność. Jeśli kładę się spać wcześniej to jestem zmęczona a jeśli ide spać na 4 godziny to wstaje wypoczeta jak skowronek. Ciekawe od czego to zależy.
Jutro miałam mieć wolne, ale jestem w pracy na rano. No i git:D

sobota, 22 listopada 2014

Trzeci dzień

Mimo ze w hotelu jest 50 osób, jest nadzwyczaj spokojnie. Jak przyszłam do pracy czekała mnie nie mała niespodzianka, mianowicie konwek był wyszorowany. A kto go mył? Moj szef kuchni :D a miałam ja, to zrobić dziś. Tyle szczęścia.
Jest niedziela 23 listopada, dzień raczej nie rozpieszcza pogodą, chłodno, deszczowo. Moza by zec Londyńska pogoda.
Czuje ze moje ubrania śmierdzą tłuszczem. Pewnie dlatego że przed chwilą smazyłam racuchy.
Dziś wyszłam dużo później niż zwykle. Dopiero o 16. Dlaczego tak? Ella nie przyszła do pracy a ja Rufinowi pomagałam w wydawce.
Zostałabym bym z nim dłużej ale nie mogłam niestety. Na dzisiejsze popołudnie miałam inne plany.
Mykam, do jutra:)

Waga, wszedzie waga

Zaraz o tytule, najpierw o Ziomku. Po tym jak napisałam ze jest osłem o czym z resztą wspomnialam na blogu, on jak botulny baranek mnie przeprosił. I słusznie. Nie chce wspominać o tej sytuacji. Chodzi o to ze on po tym jak przeprosił się nie oddzywa. Jakoś nie jest mi specjalnie przykro ale ja Lubie znać powody, a nie koleś mi wyjeżdża z takim dziecinnym zachowaniem. Przestane się oddzywac  to takie dorosłe.
Mniejsza z Ziomkiem. Waga, waga, waga co ja mam z Toba zrobić? Czemu każdy facet którego teraz poznaje, jest miły, fajnie się z nim spędza czas, a tu zonk. Wagi są spokojne co mnie jako lwa z charakterkiem czasem doprowadza wręcz do szewskiej pasji. Po za tym maja urodziny bardzo blisko Kaczorka. To taka dziwna zależność. Nie żebym jakoś bardzo wierzyła w astrologię, ale mimo wszystko coś w tym jest.
Wszędzie się pojawiają świąteczne światełka i ozdoby a jest przecież dopiero listopad, fakt faktem końcówka ale mimo wszystko jest jeszcze ponad miesiąc  do świąt.
Nie chce ich, nie chce świąt... Co mam wtedy robić? W dodatku tak dalego od mojego mieszkanka. Na święta dostałam zaproszenie od ojca, ale nie wiem czy pojade. Z jednej strony fajnie bo gdzieś daleko stąd, a z drugiej ten sam argument postrzegany z innej stron.
Dziś drugi dzień maratonu. Zgodnie z obliczeniami jest tylko 30 osób na śniadaniu wiec będzie raczej spokojnie.
Prognoza na jutro jest bardziej przyjemna dla mnie, mianowicie będzie 50 osób na śniadaniu. Wiec nie będę mogła zaspac tak jak dziś.
Jechałam dziś autobusem. Oglądam zza brudnej szyby te szare bloki gdzie nie gdzie skąpo ozdobione jakimś kolorem. To piękny przykład dla motywu przemijania. Tylko patrzyłam. Nie zadawałam pytań, a tym bardziej nie szukam na nie odpowiedzi. Może fajnie by było poznać powód, ale z drugiej strony może po prostu tak miało być. Czy warto jest się zastanawiać nad czym kolwiek?
Orchidea mi uschła, a taka była ładna. No cóż piękno widać przemija  taka już jego natura, ale zawsze pozostaną wspomnienia tego co było. Dostałam ją od ojca na ostatnie urodziny i z okazji pierwszego spotkania z nim.
Mam ochotę coś zrobić? Ale nie wiem tak do końca co. Może coś czego będę żałowała, ale bardziej będę żałować jeśli tego nie zrobię. Może trochę szalonego, spontanicznego, nie odpowiedzialnego, czegoś czego nikt by się po mnie nie spodziewał... Jakąś zwariowana rzecz.
Na początek. Jutro w końcu idę robić te zdjęcia które chciałam zrobić już jakiś czas temu, ale jakoś zawsze miałam coś innego do zrobienia.
Wieczór to najgorsza pora dnia. Pora kiedy myśli są najgłośniejsze i w żaden sposób nie można ich uciszyć. Teraz pisząc boga myślę o obietnicach które Marcin mi składał tak ochoczo i których na pewno już nie dotrzyma. Mimo tej całej maski twardości brakuje mi tego że był. Na codzien bardzo dobrze to maskuje. Sztukę kamuflażu opanowałam do perfekcji, przynajmniej w tej kwestii. A kiedy jestem sama pęka mi serce. Choć czy może pękać coś rozsypanego w drobny mak? Nowych znajomości szukam na siłę nie są mi do niczego potrzebne. Dajmy na to taki Ziomek. Tacy faceci nie są w nim typie. Fajnie ze gra na perkusji, fajnie ze lubi dobre kino i że zna hiszpański. Ale nie jest pewny siebie, co mnie drażni ale jestem w stanie to przemilczec. Denerwuje mnie gdy po 20 minutach pisze mi SMS-a z tekstem "już mnie nie lubisz?", bo nie odpisalam na pierwszego. No sory pracuje w kuchni, czasem nie mam czasu nawet wyjść do ubikacji a co dopiero wgapiac się w głupi telefon..
Zbieram się juz do spania, bo jak juz chyba mowilam jutro nie mogę zaspac.

piątek, 21 listopada 2014

pierwszy dzień maratonu

Dziś dla odmiany było równiuteńkie 100 śniadań, jupi nareszcie można było poczuć że ktoś jednak mieszka w tym hotelu:) prognoza na jutro jest troszkę mniej optymistyczna gdyż bedzie zaledwie 30 śniadań, będę sama na kuchni i i tak będzie wiało nudą, nie ma jednak tego złego co by na dobre na wyszło.
Mój kochany Lazurek jest najlepszą papugą na świecie. Zaczełam go wypuszczać, a oswajanie idzie bardzo dobrze:) jestem z tego dumna..
Dołączyłam zdjęcie tego mojego kochanego zwierzaczka, jakość potworna ale robione telefonem.
Dziś się nawet przyulał, siedział na ramieniu i oglądał film ze mną, niesamowity jest ten ptak;)
A Bonni jest zazdrosna że już nie jest jedyna. Takie mam zazdrosne kocisko.
Ostatnio robiłam zupę śmietankową z sokiem pomarańczowym i zielem jałowca. Byla dobra i dość prosta:D
Aktualny maraton mam do wtorku chyba. Albo do poniedziałku... Zobacze jutro w pracy jak to wygląda.

 tylko nie komentujcie tej mojej grubej twarzy. Przynajmniej cycki mam fajne :p

czwartek, 20 listopada 2014

Leniwy dzień

Dziś jest właśnie taki dzień. Caluteńki spedzony w domciu, a jeszcze lepiej, w łóżeczku. Choć przy rozmiarach mojego łóżka powinnam użyć słowa łoże.
Pisałam ostatnio o papużce, którą kupiłam. Dziś pierwszy raz latał po kuchni. Patrzył ciągle na to co robię, wleciał mi nawet na głowe.
Oglądalam film " jak się pozbyć cellulitu. Głupawa komedia, ale przynajmniej śmieszna.
Byłam na tyle leniwa że nawet zamówiłam jedzenie do domu. Nie ma to jak w przeciągu całego dnia zjeść małą pizze i pić wodę.

"Gdy jakiś facet, źle się z tobą wodzi, weź go do bozi, wyślij go do bozi." fragment zasłyszanej w filmie piosenki, bardzo, ale to bardzo wpadającej w ucho.
Mówiłam wam już o moim ulubionym filmie? Pewnie nie...
Opowiada historie mężczyzny który ma odziedziczyć spadek po dziadku. Jednak to wcale nie takie oczywiste, najpierw musi udowodnić że jest wart spadku. W tle jednak jest jeszcze historia chorej na raka dziewczynki i to ten wątek sprawia że ów film tak mi się podoba. "Bezcenny dar" taki jest właśnie tytuł.
Miałam dziś za dużo  czasu na rozmyślanie i się katowałam tym co było dwa czy trzy lata temu. Co prawda jego zapach zanika już nie jest taki oczywisty jak wcześniej, tego chciał.
Pamiętam jak obiecywał że nie gdy nie zachowa jak własny ojciec, ze mnie nie opuści. Nie daleko pada jabłko od jabłoni- najwidoczniej..
Zrobiłam sobie romantyczna kąpiel na koniec dnia. Wszędzie było mnóstwo piany, która się otulałam i przekładałam między palcami dłoni. Bawiłam się z fascynacją dziecka czymś co już przecież znam. Zanużyłam się w wodzie, lubie słuchać odgłosów mając głowę w wodzie, dźwięk jest wtedy tak fajnie zniekształcony. Gdy podnosiłam dłonie, ręce czy też nogi z wody, części ciała parowały. Moja łazienka przypominała saunę. W powietrzu krążyła wciąż gorąca para przynosząc słodkie ukojenie. Jak to jest że woda ma tak zbawienny wpływ? Czemu nad wszystkim musimy się zastanawiać? Czemu nie możemy się po prostu cieszyć z tego co jest?

środa, 19 listopada 2014

muzyka

Dziś trochę inaczej. dowiecie się jakiej muzyki słucham a jest jej dość sporo i jest raczej bardzo zróżnicowana.
zacznijmy od ostatniego odkrycia głos tego mężczyzny wprawia moje ciało  w słodkie dreszcze delikatnie przesuwające się po moim ciele, a mówie o
-https://www.youtube.com/watch?v=aUiJ8NCexDo
kolejny kawałek jest troszke głośny i jak dla mnie jest idealny gdy chce od wszystkiego uciec
-https://www.youtube.com/watch?v=suRNNOeDIEA
ich aktualne wcielenie jakoś do mnie nie przemawia, ale jak powszechnie wiadomo ludzie się niestety zmieniają, płakać z tego powodu nie zamierzam.
Kolejny facet tyle ze w duecie z kobietą, bardzo udana piosenka, taki czasoumilacz. tą piosenke jestem w stanie słuchac na okrągło
-https://www.youtube.com/watch?v=0uuYicF9eUg
teraz wokalistka którą znam osobiście jej głos jest niezły, co prawda teksty ma niezłe, a mi tyklo ta jedna sie podoba, jednak nadal nagrywa może jeszcze coś mi sie spodoba
-https://www.youtube.com/watch?v=z4UJzXm7Oxc
Inna strona mojej muzycznej osobowości to hip hop o żadnej piosence nie bede pisać dłużej tylko wkleje linki ich trzeba posłuchać
-https://www.youtube.com/watch?v=2DqUXaq2ePY
-https://www.youtube.com/watch?v=16K6H9b7GDc
-https://www.youtube.com/watch?v=1OHYf28gjEs
-https://www.youtube.com/watch?v=-PJ10-qwvcc
-https://www.youtube.com/watch?v=YgBzzRFWD_E
-https://www.youtube.com/watch?v=RjzujFoWxY8
-https://www.youtube.com/watch?v=42Xjdy_gG_o
Jak pewnie zdążyliście zauważyć z tego gatunku wybieram raczej łagodne kawałki.
kolejna piosenka, również duet, swoją drogą bardzo udany moim zdanie przynajmnie ale ja jako tako się nie znam na muzyce ew. na gotowaniu i to też nie zawsze. Taki życiowy tekst dostosowany do obecnych czasów i tego że tak często mając szanse na szczęscie bojąc się porażki nie robimy zupełnie nic, tracąc wszystko anie mając tak naprawde nic.
-https://www.youtube.com/watch?v=TydGMjWX3Y0
Jej głos jest niesamowicie melodyjny zauroczył mnie poprostu
-https://www.youtube.com/watch?v=AupJkDGjaZo
Wrócimy jeszcze na chwile do utworów ze studia accantus
-https://www.youtube.com/watch?v=Czs4sk7eFr0
na początku nie przekonywał mnie głos tego pana ale im częsciej go słucham tym bardziej jego głos mi się podoba.
teraz trochę komercyjnie, ale polubiła tę piosenke
-https://www.youtube.com/watch?v=vtNJMAyeP0s
Moim ulubionym gatunkiem jest zdecydowanie reage, tą muzyką jak i uwielbienie dla mojej obecnej pracy zaraził mnie Tomasz mój szef z mojej pierweszej pracy w kuchni. Tomasz to swoją drogą bardzo ciekawa hiostoria, cóż miedz nami nawiązałą się w bardzo krótkim czasie bardzo dobra znajomośc, chyba jakieś pokrewieństwo dusz to musiało być. Wszyscy w pracy myśleli że znaliśmy sie już wczesniej. Wróćmy do muzyki bo o tym miał być post. jeśli chodzi o reage słucham wszystkich polskich kawałków.
Tak na dobrą sprawe słucham każdego gatunku muzyki, to zalezy tylko czy mi dana piosenka się podoba. Mam bardzo zróżnicowane upodobania muzyczne, jak widać na zamieszczonym obrazku.
Troche zmieni temat. od czasu kiedy nie jestem z Kaczką nawiązuje różnego rodzaju kontakty z naprawde odmiennymi ludzmi czyt. facetami. Ostatnio, a dokładnie kilka dni temu pisałam z mężczyzną o  imieniu Michał. Póki pisaliśmy wydawał mi się naprawde mądrym facetem, ale jak to bywa w życiu pozory mylą. Dałam mu swój numer, a on zadzwonił, jego sposób wysławiania się sprawił że zachciało mi sie śmiać, autentycznie. Nidgy do tej pory nie rozmawiałam z chłopakiek, którego co drugie słowo brzmi "no wiesz", "no ten", albo "no nie"
rozmowa wyglądała mniej wiecej tak
"-witam, słucham cię
-elo to ja ten z...*(nazwa strony internetowej), no wiesz gadaliśmy, ten no  Michał.
-wyświetlim mi się twój numer, słucham cię
- bo wiesz kiedy masz wole, bo ten fajnie byłoby sie spotkać no nie......"
Właśnie tak to wyglądało, ja nie mówie że on musi być jakimś orłem z języka polskiego ale wypadałoby choć trochę umieć posługiwać się językiem. Dla mnie taki styl wypowiedzi kojarzy sie tylko z naj wiekszym objawem głupoty, której ja jako osoba nie upośledzona lingwistycznie wręcz nie jestem w stanie zniesc tak już mam i tyle. też mam jakieś niedociągnięcia polonistyczne i niekiedy nadużywam niektórych zwrotów zbyt nachalnie wręcz, tak już mam.
Tak sie zastanawiam o czym jutro napisze, co bedzie sie działo, a moze coś się wydarzy, bo jutro mam wolne... mam nadzieję






wtorek, 18 listopada 2014

Karma zawsze wraca

Dziś dla odmiany jestem na drugą zmianę w pracy tj na 15. Aktualnie w hotelu jest komplet więc nie będę narzekać na brak pracy.
Zadzwonił do mnie Kaczor, nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak bardzo byłam oburzona tym telefonem...
Otórz mój kochany ex poinformował mnie że nie życzy sobie żebym dzwoniła do jego poprzedniej pracy, fajnie. Tyle że ja tam dzwoniłam raz i to kilka dni po rozstaniu. I w dodatku w zupełnie innej sprawie.
Następna uwaga, choć bardziej prośba dotyczyła umowy najmu mieszkania które i tak było na mnie. A teraz on chce dokument najmu bo ma kłopoty z jakimiś długami swoich rodziców, które przeszły na niego, o jak jest mi strasznie przykro. Choć tak właściwie i nie mówie tego sarkastycznie, jest mi go troche szkoda. Mam pewnego rodzaju dylemat, bo po wydźwięku tej rozmowy nie powinnam mu pomóc, a z drugiej strony ja wcale taka nie jestem mam w naturze pomaganie innym, ale komu jak komu nie wiem czy chce mu pomóc. Część mnie tego chce a inna stanowczo tego odradza.
Najgorsza walka jaka może istnieć to walka z samym sobą.
To jednak mnie czegoś ważnego nauczylo, nigdy juz nie będę taka naiwna, bo im bardziej jesteś naiwny i niewinny tym mocniej ci się obrywa. Ach ta rzeczywistość.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Wolny poniedziałek

Dziś nie mam ochoty pisać za dużo. Jakoś tak brak weny. Wrażeń za to co nie miara.
Zaczelam pisać z anglojęzycznym murzynem mieszkającym w Tunezji. Ja nie znam angielskiego za dobrze ale rozmowa jakoś się kolei.
Pokrywał mnie dziś kierowca z autobusu. Nawet napisał dla mnie list, w którym mnie poinformował jak bardzo jestem zjawiskowa i piękna... To było bardzo miłe z jego strony.
Byłam dziś w Katowicach tak wogole.
Ten dzień był okropny, nawet nie chce o nim pisać. Moj ziomek to koleś bez jaj...mam dość

niedziela, 16 listopada 2014

Niedziela pracująca

Tak. W mojej pracy nie ma czegoś takiego jak wolne w niedzielę i święta. Taka już jest gastronomia. Ostatnie dwie niedziele ktoś inny był w pracy z czego wynika że ja miałam wolne. Jeśli jednak mam wybierać czy chce wolne w tygodniu czy na weekend, to wole wolne w tygodniu. Wszystko jest otwarte można załatwiać wszystko.
Moje nastawienie co do wolnych weekendów pewnie ulegnie zmianie ale dopiero kiedy będę mieć kogoś na stałe, bo teraz nie widzę w tym potrzeby.
Miałam dziś bardzo, ale to bardzo dobrą noc. Spalam jak dziecko. Szkoda tylko że o3:45 obudził mnie laptop. Nie żartuje. Włączył skubany muzykę której słuchałam zanim go klapnelam. Nie wyłączyłam go tylko zamknelam klapę i dlatego się włączył.
Oprócz dobrego snu mogłam też trochę później wstać. Szaleństwo normalnie.
Od 12 zaczęło się odliczanie kiedy w końcu będzie koniec dniówki. Jeszcze dwie godziny i do domu, a przez najbliższe dwie godziny nuda. Ja chce albo iść już albo niech się zacznie cos dziać. Jutro mam wolne. Jee wolny poniedziałek. Tak właściwie to się trochę cieszę. Muszę coś sobie zaplanować fajnego. Dziś po pracy będę robić zupę serową na dziś i na jutro, żebym miała co zjeść.
Boni(Moj kot) ciągle poluje na lazura(moja papużka). Muszę cos wykombinować żeby nie wskakiwała na półkę.
Kucharz to największy artysta, i to wcale nie przez wzgląd na jego gabaryty. Każdy kucharz gotując danie opowiada jakaś historie, jego zapach myśli czy osobowość przenikają do potrawy nadając jej niepowtarzalny charakter.
Każdy smak to zupełnie inna historia, ale każda warta skupienia i zrozumienia odbiorcy. Każdy składnik zabiega o Twoją uwagę gdy
Ty wiercisz w talerzu widelcem nie wiedząc co jako pierwsze wziąć do ust, a one bezgłośnie krzyczą "weź mnie".
Pogoda dziś nas nie rozpieczsza. Pada deszczyk, pada na głowy nie okryte niczym, a wietrzyk łotrzyk owiewa cie zgrabnie i tańczy obok wesoło.

piątek, 14 listopada 2014

Wspominki

Miałam bardzo nie przespaną noc. Od 1 do 2:30 nie spalam wogóle. Myślałam o moim Kaczorku i o tym że za nim tesknie. Chcoc w końcu zasnąć musiałam ułożyć się tak jak spalam z nim.
Myślałam o każdej chwili spędzonej razem, o każdym dotyku rąk, o pierwszym wspólnym filmie, to bardzo zabawna anegdotka tak swoją drogą. Mieliśmy pojechać do multikina na całonocny seans, ale ani Marcin ani nikt inny nie zarezerwował biletów i poszliśmy tylko na jeden film. "Wyjazd integracyjny". Siedzielismy w kolejności od lewej do prawej Krawciu, Paweł, Kaczorek i ja. Od tego się właśnie zaczęło. Byłam znudzona tym filmem i oparłam się o jego ramie, on zaczął smyrać moją rękę i tak z gestu do gestu, z słowa do słowa zaczęliśmy być razem. Będę zawsze go dobrze wspominać. Był prawdziwą miłością. A teraz? Nie umiem pokochać nikogo nie czuje się związana emocjonalnie z mężczyzną z którym sypiam. Może nie chce, może nie potrafię. Choć chciałabym poczuć to cudowne ciepło z bycia razem. Tą bliskość, te objęcia.. Tak bardzo bym chciała znów to poczuć.
Moje dzieciństwo to bardzo obszerny temat. Dzieli się na dwa podstawowe etapy. Jeden to mieszkanie na wsi a drugi w mieście. Na wsi mieszkalna do ok 12 roku życia i nie zauważałam tam żadnych złych detali. Zło zaczęło się dopiero w mieście.
-wstawaj głupia Kurwo, spoźnisz się do szkoły belzebubie jebany- była 19 jakiegoś późno listopadowego dnia. Często w tedy spalam w dzień to była jedyna ucieczka od życia, nie myślałam wtedy jeszcze o samobójstwie.
-jest siódma na wieczór szkoła jest zamknięta, a poza tym jest sobota
-nie kłam dziwko! Wynoś się do szkoły(...)
W takim właśnie klimacie minął mi czas dorastania. Kiedyś ale już w znacznie późniejszym wieku próbowała mnie zabić, ale oszczedze wam tej opowieści.
Odezwała się dziś do mnie koleżanka z gimnazjum. To było trochę dziwne. Zaczeła od tego, że się jej śniłam... No cóż. Jest w ciąży, bardzo dużo ludzi z mojego otoczenia albo już ma albo się spodziewa dziecka. Tak się zastanawiam czy to oni nie wiedzą co robią tak wcześnie pakując się w pieluchy, czy może  to ze mną jest coś nie tak że jeszcze tego dziecka nie mam. Co ja u licha plote? Dobra, ok dziecko to najwspanialszy dar jaki może tylko istnieć, ale do diaska mam dopiero 20 lat jeszcze tyle przede mną, miałabym to zaprzepaścić dla chwili wątpliwej przyjemności? NIE! Jeszcze nie teraz, jeszcze mam czas na takie plany.
Wystarczy na dziś, jestem zmęczona... I tak nikt tego nie czyta.

czwartek, 13 listopada 2014

Ta chmura powraca

Znowu o tym myślę. Myśl o niesłychanej natarczywości próbuje zrujnować spokój mojego ducha i zniszczyć barykadę utkaną z mojego NIE!
Już raz było blisko, o krok, ale znalazła się wtedy duszyczka która pojawiła się o właściwej porze we właściwym miejscu. Zmieniła bieg zdarzeń, sprawiła że jednak otworzyłam oczy budzona porannymi promieniami słońca. Raziło mnie. Nie wiem co dokładnie wtedy czułam. Było w tym trochę złości i wdzięczności, dość mieszane uczucia, można rzec nieopisywalne.
Nazwę tego specyfiku moja pamięć wymazała, ale sam czyn, jego wspomnienie zostało, a teraz ta myśl powraca jak senna mara.
Samobójstwo o tym teraz mówię, tego się dopuściłam, nieudane samobójstwo. Teraz jest troszkę inaczej. Aktualnie patrzę z okna w dół. Nie przejde do czynu to pewne, ale sama ta myśl wprawia w osłupienie. Tak nie powinno być, a jednak jest. Skoro wiem że tego nie zrobię, choć nie wiem co mnie tu trzyma, to czemu ta myśl jest tak nachalna.
W mojej pracy grafik jest tak kapryśny jak pogoda. Miałam dziś iść do pracy, a jutro mieć wolne, a jest na odwrót. To nic. Nawet trochę się cieszę i jest mi to na rękę.
Tylko co ja dziś będę robić. Myślałam o tym terrarium, ale naprawdę nie wiem jak je zagospodarować. przyszedł mi do głowy zakup jaszczurki ale nie wiem jak się taką zająć. Myślałam też o papużce falistej. Biorę jeszcze pod uwagę jakiegoś szczurka albo mysz.
A jednak papużka... Przystojny chłopak:)

środa, 12 listopada 2014

Wolne? NIE!

Właśnie taka jest moja reakcja na dzień wolny. Nie lubię ich. Tak wiem to pochodzi pod pracoholizm. Od czasu kiedy nie ma Kaczorka uciekłam w prace, a co mam innego robić? Siedzieć w domu i znowu o nim myśleć? Co to da? Tylko to że znowu będzie mi przykro i znów będę płakać, bezsens. Skoro i tak odszedł i i się nie odezwie to mam czas by coś zrobić z tym moim gotowaniem.
Wiem ze rano dopiero opublikował am post z wczoraj, to dlatego że byłam padnięta. Nie miałam juz siły żeby go zamieszczać na blogu.
Wczoraj był u mnie ziomek. Ale to za chwile... A teraz trochę o tym jak wczoraj zrobilam zupę krewetkawa.
Składniki:
-krewetki koktajlowe w zalewie
-por
-papryka zielona
-zielona pasta curry
-białe wino słodkie
-olej arachidowy
-olej z wytłoczyn z oliwy
-imbir
-gałka muszkatołowa
-kardamon
-kolendra
-rosół
Por i paprykę podsmażyc na oleju orzechowym dodać krewetki i olej z oliwek, zalać winem ok. 150 ml i rosołem, przyprawić.
Ziomkowi smakowała mi z resztą też. A jak przesadzicie z z ostrością to dodajcie cukru.
A wracając do Ziomka. Był u mnie wczoraj. Jak już zauważyliście jadł zupę krewetkową, oprócz tego piliśmy moje ulubione piwko i ogladalismy film. Dobra tak nie do końca z tym filmem, tzn ogladalismy tylko że nie jakoś dokładnie. Oboje kojarzymy tylko skrawki. Krótkie momenty, krótkie obrócenie głowy zanim znowu nasze zmysły zaczną wariowac na chmurze lewitujacego podniecenia... Tak już mamy, nie jesteśmy para, chyba ze znakomych, ale nic poza tym. Jest z nim fajnie podczas cunillungus, ale nic poza tym...
Plan na dziś? Jest za 20 dziesiąta. Cały dzień przede mną... Plan jest taki.. Jade do mojej chrzestnej posiedzeń u niej kilka godzin później wrócę do domu i może pójdę na jakiś spacer czy coś. Jeszcze się zobaczy.
Jako że ja tak bardzo lubie  autobusy, do cioci jadę właśnie jakim urządzonkiem. Do niej bede jechać nawet dwoma:-D.
Jesień liście spadają z drzew, w głowie się rodzi wers przemijania, kolejki zdarzeń. Trzy lata temu o tej porze poznałam dla mnie niesamowicie ważnego człowieka. Myślałam że będzie już zawsze. Tak jak sobie obiecywaliśmy. Razem się zestarzec , razem przeżyć życie. Te myśli dziś są tak bardzo odległe tak bardzo nie aktualne, jakby skończył się im termin przydatności do spożycia.
Czekam..  Oczywiście na busik. Po drodze miałam kupić żurek ślaski, co już oczywiście juz zrobiłam. 57 pojedzie dopiero za 10 minut, o ile się się spodni, bo 5 kosa jest o tyle specyficzny że spóźnia się zawsze. Jeśli jedzie punktualnie z rozkładem to jest to bardzo żadki  epizod który trzeba cenić.
Fajnie by byli gdybym poznała przyczynę jego odejścia. Probowałam się dowiedzieć ale niestety bezskutecznie.
"Czemu to tak mi ryje głowę?..."
Już 16 a ja nadal u cioci, jakoś nie chce mi się wracać do domu pustego.
Jestem typem osoby która lubi ciągle coś zmieniać. Zmiany w wyglądzie, zachowaniu lub w moim otoczeniu. Tak już mam, nie lubie monotonni. Wczoraj w moim pokoju pojawiło się duże terrarium i nie wiem jak mam je zagospodarować. Myślałam o mini domowym ogródku, ale teraz myślę o ogródku z papuga falistą. Ciekawe na co się zdecyduje.
"Dokąd tak kopytkujesz gazeli?"- wszędzie strzępy wspomnień tak bardzo związanych z nim, z moim ukochanym facetem. Tak mawiał. Miał różne swoje teksty, trochę mi ich brakuje. Przede wszystkim  go mi brakuje. Mojego Kaczorka. Tego co zawsze.  Chodząc, przechodząc, będąc z innymi myślę tylko o nim. Nie ma w tym łez, bo po co? Jest myśl jego bliskości tego że jest, że był. Szukam jego sposobu patrzenia w oczach tych wszystkich ludzi z którymi się spotykam, bezskutecznie. Ale tego sprzed roku, a nie tego kiedy juz zaczęło się psuć. Tych iskierek, tego uśmiechu. Wszystkiego związanego z nim.
Jest tyle mężczyzn fajnych i dobrych kandydatów na partnerów ale to nie to. Ja się nie chce zakochać w żadnym z nich. Chyba trochę się boję kolejnego zawodu. On miał być moim mężem. To takie skomplikowane.
Jest tak wcześnie a juz ciemność spowiła przestrzeń pomiędzy budynkami nazywanych domami. A gdzie jest mój dom? Jasne mam gdzie mieszkać, ale mój dom jest tam gdzie jest mój Kaczorek. Dom jest tam gdzie jego szept na moich ramionach, wszędzie tak gdzie jego spojrzenie, w jego ramionach, w uśmiechu pomiędzy jego wargami.
A ja mieszkam w mieszkaniu, pozbawionym emocji, miłości, tęsknoty, współczucia i zrozumienia. To tylko tych kilka nagich obcych ścian. Moglabym był to miejsce zamienić z powodzeniem na każde inne i nawet bym nie zauważyła jakieś szczególnej różnicy.
Na koniec dzisiejszego postu opisze jedno wspomnienie o którym dziś myślę. Mianowicie o moich urodzinach sprzed roku. Pojechalismy wtedy do Krakowa. Zwiedzilismy tamtejsze zabytki a nawet kamieniołomy, ale najlepszy był prezent jaki dostałam. Ta cholerna kłódka. I ta obietnica "tam gdzie ty tam i ja" to mi obiecałeś Kochanie, a ja się pytam gdzie jesteś teraz. Czemu pozwoliles mi samotnie błądzić w tej mgle. Nie widzę niczego przed sobą ani za sobą tylko ta głucha cisza i uczucie samotności no i myśli pędzące i atakujące z agresją rozwścieczonej osy...
Gdzie mam Cie szukać...?

Trzecia rocznica

12.11.To dziś. Jakoś inaczej sobie to wyobrażałam. Mieliśmy tylko zmienić mieszkanie ew. miasto na większe, ale się posypało. Od trzech miesięcy nie jesteśmy obok siebie, a tym bardziej dla siebie. Tak właściwie myślałam, że to będzie bardziej bolec, ale nie. Jasne jest pustka, troche żalu, ale to nie ten sam, ból rozdzierający na pół. Ten ból, gdy straciliśmy Kacpra. Dziś ból jest słabszy. To nie prawda że czas leczy rany, on tylko przyzwyczaja do bólu.
W drodze  do pracy zawsze mam chwile na trochę przemyśleń, albo na krótką drzemke.
Gdy się kłade do łóżka zawsze czuje Twój czuły dotyk. Układam się w pozycji w której zawsze spaliśmy razem. Wiem że Cie nie ma, ale czuje jak byś był. W jakimś głupawym filmie usłyszałam usłyszałam tekst z którym w jakimś stopniu się utożsamiłam. "Mam wrażenie jakby mi amputowali jakąś część ciała, a ja nadal czuje że jest ona na swoim miejscu." To strasznie dziwne uczucie.
Ten blog to swoistego rodzaju kuracja, terapia. Bo mimo wszystko brakuje mi mojego kaczorka.
Dziś jestem tylko do 14 w pracy, a co później? To bardzo dobre pytanie. Napisał do mnie znajomy, to raczej bliższa znajomość. Pewnie się z nim spotkam. Jutro mam wolne, a dla mnie dzień wolny od pracy to dzień stracony.
Ostatnimi czasy jestem bardzo marudna. Potrzebuje kogoś kto mnie kopnie w tyłek, może wtedy bym przestała być taka nie do wytrzymania.
Od czasów Kaczorka znienawidziłam kucharzy. To dranie i tyle. A ten mój znajomy jak na złość też jest kucharzem. Najgorsze w tym jest to że tylko z ludźmi z kuchni czuje się tak swobodnie. Złośliwość ludzkiej natury. Powiedz sobie "nie", a i tak zrobisz inaczej.
Mimo mojej znajomości z ziomkiem i tak brakuje mi Kaczora. Ostatnio zlapalam się na kupowania oliwek, i niby nie ma w tym nic dziwnego, tyle że oliwki jadał Kaczor, ja ich nie znoszę.
Lubie jeździć autobusami, naprawdę. Sprawia mi to frajdę. Po pracy zawsze wracam jakimś autobusem. Z pracy do domu mam dość dobre połączenie, o ile jestem na rano, w nocy jeździ tylko jeden autobus.

Żmija :)

wtorek, 11 listopada 2014

Poczatki

Jak wygląda mój typowy dzień? Bardzo zwyczajnie. Budzik zaczyna mi dzwonić o 4 rano i tak dzwoni do piątej, kiedy to w końcu łaskawie zdecyduje się wstać. Piąta to ostatni dzwonek, by wstać, bo tak się składa pracuje, a nie mogę się spoźnić. Dziś byłam sama na zmianie. Normalny człowiek by się cieszył że może się obijać w pracy, ale ja wole całkowity młyn, momenty kiedy nie wiem gdzie mam ręce włożyć. To nie był mój szczęśliwy dzień przynajmniej w tym aspekcie.
W roli ścisłości jestem młodszym kucharzem w hotelu. Często używam męskiego określenia mojego zawodu choć jestem kobietą. To nie jest przypadek, a raczej celowy zabieg. Chodzi o to że w gastronomii kobiety postrzega się bardziej jako pomoc, a jeśli juz kucharki to do robienia pierogów i reszty garmażerki, a ja kocham żywą wydawke, tak jak każdy męski kucharz. Może mam zbyt wygórowane mniemanie o sobie, ale będę się piąć wyżej i wyżej, bo czuje że to jest sens mojego życia. Kiedyś powiedziałam mojej przyjaciółce że gastronomia wyznacza tępo bicia mojego serca, i że jest powietrzem którym oddycham, ona zaczęła się śmiać i stwierdziła że wdepnęłam w najgorsze gówno. Dla innych może to gówno, ale ja je uwielbiam. Chyba trochę zboczyłam z tematu, o czym to ja... A tak o tym że dziś przez całą, no prawie całą zmianę się obijałam. To było okropne. Przez dwie godziny grałam w gre na telefonie. To nie żart. Nie myślcie sobie że jestem leniwa i że nie chciało mi się zrobić niczego w kuchni. Po prostu miałam już wszystko zrobione.
Moment kiedy przyszedł mój zmiennik był dla mnie zbawienny. Nigdy nie sądziłam że tak się uciesze na widok kucharza, akurat tak bardzo przeze mnie nie lubianego. A jednak.
"Dwa aniołki w niebie piszą list do siebie. Piszą, piszą i rachują ile kredek potrzebują. Dwa diabełki w piekle wiążą dla nich pętle, na ich wiotkie szyjki. Owce to nie wilki..." słowa Zeusa. Ciągle słucham tej piosenki. Może jest trochę dołująca, ale mi się podoba. Przez całą dzisiejsza zmianę słuchałam tej piosenki, tej i kilku innych od Zeusa.
Po powrocie do domu wyszłam w Boni na spacer, a po powrocie rozwiesiłam pranie. Boni to moje kochane zwierzątko i tak właściwie jedyne jakie mam. Wolałabym psa, ale pies i moja praca to byłby bardzo nie rozsądny wybór, zwłaszcza że mieszkam z współlokatorką, której tez wiecznie nie ma w domu. Tak już to z nami jest. A tak Boni jest kotem. Tak, ten kot chodzi na spacery.
Teraz jest siódma i jestem w domu i się trochę nudzę. Za jakieś dwie godziny będę się kładła, bo jutro też mam na rano. Tak będę wstawać o czwartej, przynajmniej taki jest plan. Ciekawe co z tego wyjdzie...

Żmija: #